|
![]() |
#1 |
the Bright Side of Wild
|
![]()
Wiadomo, że to różnie bywa. I tak na prawdę taki wolontariusz, który sprawdza dom - ma władzę decyzyjną :-) I od niego wszystko zależy, a nie zawsze on robi co należy, a z drugiej strony to wielka odpowiedzialność przyznać lub nie przyznać samotnemu psu nowych ludzi...
|
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
![]()
Doskonale to rozumiem, ja sama prawdopodobnie byłabym upierdliwa, gdybym miałam komuś psa wydać
![]() Ale jak czasem czytam, że osoba chcąca znaleźć dom bernardynowi żali się, że 'trafili się tacy fajni ludzie, ale niestety powiedzieli, że pies będzie mieszkał na podwórku, więc nie mogłam im go przecież dać', to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
VIP Member
|
![]() Quote:
A tymczasem wystarczy jeden telefon do hodowcy, jedna rozmowa, podczas której następuje ustalenie ceny i daty odbioru szczeniaka. Taka rzeczywistość. Zawsze byli, są i będą ludzie uczciwi i tacy, który przeliczą kasę i pójdą planować nowy zysk. |
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|