Ostra reakcja alergiczna czy zatrucie?
Ale się dziś strachu najadłam... Poszłam dziś rano z Astarte na poranny spacerek do parku. Mała biegała, bawiła się w sianku a na koniec biegała po rowie ze stojącą wodą. Stwierdziłam, że trzeba by ją przed powrotem do domu wysuszyć więc poszłyśmy do ogródka na słoneczko. Tam Astarte jak zawsze goniła bzyki (nie wiem jak nazywają się te owady- wyglądają jak szare osy lub pszczoły) i jeden ją chyba użarł w łapkę, bo odskoczyła i przez chwileczkę kulała. No ale jako wilczak nie przejęła się tym i dalej chasała. Później jak zawsze poszła odpocząć pod choinkę.Może jakąś minutkę później przyjechał mój mężczyzna a Astarte nie chce wyjść z pod choinki. Trochę się zaniepokoiłam, ale mój stwierdził, że pewno nie chce iśc do domu i poszedł, więc ja udałam się w jego ślady. Astarte wyszła z pod choinki chwiejnym krokiem, zwymiotowała, przeszła kawałek dalej zwymiotowała drógi raz i zataczając się padła. Podbiegłam do niej, ona wiotka, dziąsła sino szare, nie reaguje wogóle na to co się wokół niej dzieje. Szybko zawołałam Witolda, Astunia do samochodu i w panice do weterynarza. Po drodze po jakiś pięciu minutach zaczęła trochę dochodzić do siebie (umiała już podnieść głowę). Pani weterynarz sprawdziła temperature (39,3 czyli ponoć w normie), bolesność brzuszka, źrenice, bicie serduszka i wszystko w porządku. Powiedziała, że to mógł być lekki wstrząs. Zapodała jej antybiotyk, coś przeciwzapalnego i jakieś paskudztwo przeciwwstrząsowe. Witek zabrał ją do pracy i mówił, że jedno uszko jej ciutke spuchło i oklapło i troche je tarła łapką.
Teraz już Astunia w pełni sił, dziąsełka i uszka ma już normalne...
Tylko ja nie wiem co się stało... Czy coś ją urzarło i mała ma uczulenie ( i co będzie jeśli kiedyś się to powtórzy???) czy też struła się czymś (może tą brudną wodą???).
Co o tym myślicie? Spotkał się ktoś z czymś takim?
|