Mamy wiec kolejnego "hodowce-specialiste", ktory stawy swojej suki potrafi ocenic "na oko"...
W wielu krajach Europy Zachodniej sprawa jest rozwiazana latwo - poniewaz jest to rasa, w ktorej dysplazja wystepuje, wiec jesli osoba sprzedajaca szczeniaki nie ma wykonanych przeswietlen, lub sa to zle wyniki, wtedy hodowca (ew. rozmnazacz) ponosi koszty ewentualnego lepczenia.
W przypadku hodowcow zwiazkowych sprawa jest prosta, bo taka odpowiedzialnosc zawarta jest w umowach. Ale co maja robic osoby, ktore kupuja psa bezpapierowego. Oczywiscie zgadzaja sie na ogromne ryzyko, ale dlaczego maja byc calkiem nabijani w butelke przez nieuczciwych sprzedawcow. Dlatego moje pytanie - macie jakis pomysl na umowe, ktora takie pseudo-hodowca musialby podpisac. Ze odpowiada za leczenie psa, jesli wystapia u niego problemy zwiazane z dysplazja? Skoro obie hodowczynie twierdza, ze ich suki nie byly przeswietlane, bo sa w "swietnej formie" to pewnie z czystym sumieniem wezma na siebie odpowiedzialnosc za ewentualne wady szczeniakow...