Emocje opadły i można już zdać relację z krótkiego pobytu na obozie szkoleniowym w Trusalovej na Słowacji.Byliśmy tam krótko ale nawet taki pobyt dostarczył nam niebywałych atrakcji i przezyć!Powolny dojazd na miejsce (okropne korki na Zakopiance

potem wielki powolny tir na krętej drodze itd.) zakończyliśmy o 21.30 i już mieliśmy niespodziankę!!! Tyle wilczaków!!! To nawet nam się nie śniło!! Donie też...wyszła z samochodu niepewnym krokiem .Gdzie ja to jestem? :eek SZok !! Spotęgowany faktem że z braku wolnych drzew Dona została przypięta do masztu na otwartej przestrzeni, zapewne suczysko czuło się jakby mieli do niej strzelać.My zakwaterowaliśmy się w tamtejszyma hotelu, Tomkowi mimo późnej pory nie chciało się spać więc ruszyliśmy na mały rekonesans. Gdziekolwiek byśmy poszli tam wilczak tu wilczak

Byłam pewna żę na obozie jes Agnieszka i nawet zobaczyłam psa podobnego do Varga ale to nie był on. Następny dzień minął nam na zwiedzaniu okolicy,zapoznawaniu się z wilczakami i ich właścicielami. No i usłyszałam opinie o Donie które było miodem dla mojego serca." Ona jest PIęKNA, ma PIĘKNĄ barwę." NO czego można chcieć więcej!! Wieczorem postanowiliśmy troszkę poćwiczyć przed bonitacją i o zgrozo okazało się żę dla Dony miarka jest przerażającym przedmiotem

do którego nawet nie chciała się zbliżyć, miałam nadzieję że jak prześpi sprawę to może zmieni zdanie.Niestety nastepnego dnia nie było lepiej...

ech....trzeba będzie poczekać aż psu minie awersja do miarki i wtedy jeszcze raz spróbować się z nią zaprzyjaźnić. Na obóz wpadła również Margo ( Alinka obozem nie była zainteresowana zupełnie

)miło było się spotkać, porozmawiać.Tomkowi bardzo przypadła Margo do gustu na dowidzenia obdarował ją super szerokim uśmiechem , a wcześniej podrywał ją na długopis i notatnik...wcześnie facet zaczyna

. Jedno jest pewne za rok napewno się wybierzemy na obóz, tym razem na dłużej, narazie wspominamy to co było, a pewne jest to że tylu wilczaków co tam to nie widzieliśmy z Andrzejem nigdy.