Quote:
Originally Posted by Grin
Myślę, że przyczyna może tkwić w tym, że badanie materiału genetycznego jest "zero-jedynkowe"; zakładając, że nie będzie się machloić przy przesłaniu próbek, wynik jest jednoznaczny, podczas gdy ocena stanu psich bioder jest jednak uzależniona od sporej liczby czynników; między innymi od doświadczenia i umiejętności osoby oceniającej, ułożenia psa, zdjęcia itd. Innymi słowy jest tam więcej miejsca na pomyłki i subiektywizm.
Margo pisała też o innej kwestii; wykrywalność ewentualnych przekrętów w przypadku DM będzie też większa; wystarczy że jakiemuś potomkowi rodziców teoretycznie N/N wyjdzie w badaniu wynik inny i już będzie wiadomo, że z tym badaniem było coś nie tak.
|
Niby tak, ale jest chyba jeszcze kwestia odczynników i innych cudów, które się wykorzystuje do badań? One chyba też powinny posiadać jakieś certyfikaty czy inne.
Jako przykład ważności papierku mogę podać ludzkie badanie DNA w kierunku uszkodzenia genu odpowidającego za nowotwór. Wstępny wynik można poznać przez telefon, ale po ostateczny trzeba udać się osobiście do centrum onkologicznego. I tylko taki papierek jest uznawany przez innych onkologów z innych placówek, a nie to, że pacjent powie lekarzowi, że ma uszkodzony np. gen BRCA1.
Dziwne jak dla mnie jest też to, że Labokin wystawia certyfikat tylko psom N/N, czyli pies z DM/N jest bez papierka czyli tak jakby nie był wcale badany albo był na równi z DM/DM.